Przyjmowanie radioaktywnego jodu bywa koniecznością w trakcie terapii podejmowanych w niektórych chorobach tarczycy. Lek może być przyjmowany tylko w szpitalu, a po powrocie, przez kilka tygodni, w trosce o bliskich trzeba przestrzegać odpowiednich zasad.
Jod to mikroelement potrzebny tarczycy do produkcji hormonów. Komórki tarczycy pobierają ten pierwiastek z atmosfery oraz żywności. Nie rozróżniają, czy pierwiastek jest w formie radioaktywnej czy nie. Radioaktywny jod zabija komórki tarczycy, także te nowotworowe. Ten fenomen od lat wykorzystywany jest w medycynie.
Jak stosuje się terapię radiojodem
Pacjent jest odizolowany w szpitalu, w odpowiednim pomieszczeniu z osobnym węzłem sanitarnym. Bezwzględnym przeciwskazaniem do stosowania terapii radiojodem jest ciąża, stąd najczęściej kobiety w wieku rozrodczym proszone są przed rozpoczęciem leczenia o wykonanie testu ciążowego. Matki małych dzieci nie mogą już ich karmić piersią, także po zakończeniu terapii.
Radioaktywny jod jest wydalany z organizmu m.in. z potem i innymi wydzielinami. Jak czytamy w poradniku dla pacjentów wydanym przez stowarzyszenie Polskie Amazonki, pod merytoryczną konsultacją prof. Marka Dedecjusa z Centrum Onkologii w Warszawie, najwięcej radioaktywnego jodu wydalane jest w ciągu pierwszych 48 godzin po podaniu tego pierwiastka.
Ponieważ jednak przez pewien czas pacjenci poddani tej terapii wciąż wydalają radioaktywny jod, przez pierwsze dwa-trzy tygodnie muszą – w trosce o bezpieczeństwo innych – stosować kilka zasad:
- Trzykrotnie spłukiwać wodą toaletę po skorzystaniu z niej
- Często myć ręce ciepłą wodą z mydłem
- Codziennie zażywać kąpieli całego ciała i dokładnie spłukiwać po niej wannę lub brodzik
- Ograniczyć kontakty towarzyskie
- Sypiać w oddzielnym łóżku.
Opóźnianie terapii chorób tarczycy: kiedy dopuszczalne
Niepokój u kobiet budzi czasem fakt, że lekarz zaleca podjęcie terapii chorób tarczycy, w tym – radiojodem, po tym, jak np. zakończy karmienie dziecka. W wielu przypadkach jest to bezpieczne postępowanie zarówno dla matki, jak i jej dziecka.
Często dzieje się tak nawet wtedy, gdy w toku diagnostyki wykryty zostanie nowotwór tarczycy. To dlatego, że w znakomitej większości ogólna diagnoza: „rak tarczycy” nie jest bardzo złą wiadomością.
- Mamy nowotwory „dobre” i do takich zalicza się znaczna część raków tarczycy, w których pacjenci mają doskonałe rokowanie – mówi prof. Marek Dedecjus.
Zaznacza, że coraz częściej stosuje się zasadę „mniej znaczy więcej”, a zatem pacjent czy pacjentka z nowotworem tarczycy jest jedynie obserwowana, a nie podejmuje się żadnej terapii.
Profesor tłumaczy, że współczesna medycyna pozwala na wykrycie zmian w tarczycy o wielkości 2-3 mm. Dodaje, że zanim ten nowotwór urośnie, często minie wiele lat i pacjent może umrzeć z przyczyny zupełnie niezwiązanej ze zmianami w tarczycy. Natychmiastowe podjęcie leczenia mogłoby natomiast wyrządzić szkody większe niż choroba tarczycy – tego rodzaju działanie jest związane m.in. z powikłaniami.
W niektórych przypadkach leczenie musi być jednak podjęte pomimo ryzyka powikłań – często jest to operacja usunięcia całej lub części tarczycy, po której konieczne jest podawanie radioaktywnego jodu. Także w większości takich chorób rokowanie jest bardzo dobre.
Tylko ok. 1 proc. raków tarczycy stanowi niezwykle złośliwy anaplastyczny rak tarczycy. Na razie medycyna nie potrafi poradzić sobie z wyleczeniem tego rodzaju nowotworu.
Źródło: www.pap.pl
Recenzje