Wszystko zaczęło się 25 lat
temu, gdy w stronę Jowisza poleciała słynna sonda Galileo, która
pierwsza w historii zbliżyła się do planetoidy. Potem kolejne sondy
badały niezwykły świat planetoid i planetek, a na niektórych nawet
lądowały.Przemek BergDzisiaj w stronę
asteroidy (pojęcia „asteroida” i „planetoida” są tożsame) Ryugu, jednej z planetoid bliskich Ziemi z grupy Apolla, podąża japońska sonda Hayabusa
2, a we wrześniu 2016 r. w kierunku innego obiektu, również należącej
do grupy Apolla, bliskiej Ziemi asteroidy Bennu, wyruszy amerykański
próbnik OSIRIS-REx. W trakcie obu misji zostaną pobrane z tych ciał
próbki materii. Za niecałe 10 lat następca OSIRISA może dotrzeć do
wybranej asteroidy wraz z załogą. Wokół największych obiektów pasa
planetoid, a więc Westy i Ceres, swoje badania z powodzeniem prowadzi
słynna jonowa amerykańska sonda Dawn. Jednym słowem na linii
Ziemia–planetoidy panuje duży ruch.
A jest gdzie lecieć i co badać,
ponieważ tylko w pasie planetoid, rozciągającym się między orbitami
Jowisza i Marsa, obiektów kosmicznych są nieprzebrane miliony. Nawet
trudno je zliczyć. Szacuje się jedynie, że tych większych, o średnicy co
najmniej jednego kilometra, występuje do 2 mln. Znacznie więcej
planetoid istnieje dalej, na rubieżach Układu Słonecznego, a więc w Pasie Kuipera, a potem jeszcze dalej, w tzw. dysku rozproszonym, i już
najdalej, w Obłoku Oorta. Asteroidy są ciekawe z wielu względów i dlatego postanowiono je dokładnie zbadać. Przede wszystkim powstały tuż
po ukształtowaniu się Układu Słonecznego, około 4,5 mld lat temu,
stanowią więc pierwotną materię naszego systemu, której dokładne
poznanie pozwoli w miarę dokładnie odtworzyć historię powstawania
naszego „kosmicznego domu”. Ale to nie wszystko – asteroidy dość
istotnie różnią się między sobą budową i materią, co sprawiło, że
podzielono je na kilka podstawowych grup. Najprawdopodobniej na wielu z nich znajdują się potrzebne ludzkości pierwiastki, których na Ziemi nie
ma prawie w ogóle lub występują jedynie śladowo. Dlatego przyszłość
eksploracji tych ciał rysuje się barwnie.
Galileo i NEARKiedy
sonda Galileo w 1989 r. wyruszyła w swoją misję w stronę Jowisza,
badanie planetoid było dopiero w stadium planów na najbliższe lata. W 1991 r., gdy przelatywała przez pas planetoid, zbliżyła się do
planetoidy Gaspra na odległość nieco ponad 1,5 tys. km. Przyjrzała się
jej dokładnie, wykonała sporo zdjęć i poleciała dalej. Dwa lata później
napotkała inne ciało z pasa – planetoidę Ida o charakterystycznym
butelkowatym kształcie. Znów wykonała serię zdjęć z odległości nieco
ponad 2 tys. km i odkryła, że planetoidy mogą mieć własne satelity. I tak Galileo, choć jej badania planetoid były bardzo wstępne, wytyczyła
ich kierunek.
Na kolejne, ale już znacznie bardziej dokładne, misje
planetoidalne nie trzeba było długo czekać. Już bowiem w 1996 r. NASA
wysłała w przestrzeń swoją pierwszą sondę w ramach programu Discovery –
który realizuje do dzisiaj stosunkowo częste i tanie misje kosmiczne –
czyli NEAR. Misję po czterech latach przemianowano na NEAR Shoemaker i pod tą nazwą sonda osiągnęła swój cel. A była nim bliska Ziemi asteroida
Eros z tzw. grupy Amora – należą do niej obiekty, które na swojej
drodze wokół Słońca zbliżają się ku Słońcu od strony orbity Marsa, lecz
nie przekraczają orbity Ziemi. W lutym 2001 r. sonda usiadła na
powierzchni Erosa. Było to pierwsze w historii lądowanie obiektu
ziemskiego na planetoidzie. NEAR dokładnie zbadał powierzchnię Erosa –
bez pobierania próbek – po czym zakończył misję, pozostając na nim.
Okazało się, że Eros ma niezwykle nieregularny kształt, jest pokryty
grubą warstwą regolitu i usiany kraterami uderzeniowymi; jest ich tam
około 100 tys. Ponadto wyszło na jaw, że na tej stosunkowo niedużej
planetoidzie (34 × 11 × 11 km) znajduje się około 20 mld ton aluminium
oraz spore ilości złota, platyny i cynku.
Hayabusa drąży ItokawęW
maju 2003 r. Japońska Agencja Kosmiczna (JAXA) wyniosła w kosmos sondę
Hayabusa (Sokół), której celem była niewielka (535 × 294 × 209 m)
planetoida Itokawa, należąca do grupy Apolla. Sondę wyposażono w prototypowe silniki jonowe, mogące pracować nieustannie, jeśli tylko nie
brakuje im energii. W tym przypadku dostarczały jej panele
fotowoltaiczne, które niestety częściowo się zniszczyły na skutek burzy
słonecznej, i to już kilka miesięcy po starcie. W związku z tym moc
silników jonowych uległa ograniczeniu. W końcu jednak Hayabusa
bezpiecznie dotarła do Itokawy i w listopadzie 2005 r. wykonała serię
dwóch miękkich lądowań na planetoidzie (gdyby nie problemy z burzą
słoneczną, byłyby trzy lądowania). W ich trakcie sonda wystrzeliła
pociski, które uderzając w powierzchnię planetoidy, wytworzyły pył, a ten został następnie pobrany. Udało się w ten sposób zdobyć około grama
materii Itokawy. Po kilku miesiącach sonda odpaliła jonowe silniki i ruszyła w stronę Ziemi, a gdy dotarła w jej pobliże w czerwcu 2010 r.,
odrzuciła zasobnik z pobraną planetoidalną materią. Ten wylądował
bezpiecznie na powierzchni Ziemi. I tak Hayabusa przeszła do historii
jako pierwszy obiekt, który wylądował na planetoidzie, pobrał jej próbki
i dostarczył je na Ziemię. To była głośna misja, a zdjęcia próbnika,
który upadł w strefie Woomera (obszar militarny) w południowej
Australii, obiegły cały świat.
Zachęcona tym sukcesem JAXA realizuje
obecnie podobną misję – Hayabusa 2. Tym razem plany są bardziej ambitne,
a jonowe silniki sondy znacznie wydajniejsze. Hayabusa 2 wystartowała w grudniu 2014 r. i po roku podróży, na początku grudnia 2015,
przelatywała najbliżej Ziemi w celu uzyskania asysty grawitacyjnej, co
nadało jej znacznie większą prędkość. Obecnie oddala się od Ziemi z prędkością ponad 31 km/s i podąża w kierunku planetoidy Ryugu z pobliskiej grupy Apolla. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, w lipcu 2018 r. wyląduje na niemal kilometrowej planetoidzie i pozostanie
na niej mniej więcej półtora roku. W tym czasie wystrzeli impaktor, by
utworzyć w Ryugu mały krater. Potem pobierze materiał wyrzucony spod
powierzchni planetoidy. Pod koniec 2020 r. Hayabusa 2 powróci i prześle
na Ziemię zasobnik z kilkunastoma gramami materii Ryugu.
http://laboratoria.net/felieton/25042.html