Atomistyka na dnie?
Pytam nie bez powodów, gdyż po latach entuzjazmu dotyczącego atomistyki, po Czarnobylu - przynajmniej w Polsce - mamy totalne załamanie się tej dziedziny. A w niej przecież skupiają się wysokie technologie, najnowsze techniki, materiały. Czy możemy sobie pozwolić na jej śmierć?
Pani chodzi pewnie o badania na rzecz energetyki jądrowej. Brak kadry to nasz największy problem. I to nie tyle brak fizyków, co inżynierów: hydraulików, mechaników, elektryków, którzy znają zasady działania reaktorów jądrowych. Tego kształcenia w Polsce nie ma, tak jak i kształcenia fizyków reaktorowych. Motywem wyboru kierunku studiów jest w większości zdobycie stabilnego, w miarę dobrze płatnego zawodu, odpowiadającego zainteresowaniom. I dopóki nie uruchomi się w Polsce programu jądrowego - nie będziemy mieć naboru na takie kierunki studiów, a zatem i kadry. Wkrótce odejdą ze Świerku ostatni fachowcy i nie będzie chyba nawet komu kierować jedynym reaktorem, jaki mamy. Liczba absolwentów specjalności jądrowych jest ciągle znikoma, a żadna z uczelni nie planuje uruchomienia nowych, odbudowy kiedyś istniejących lub rozszerzenia prowadzonych obecnie kierunków kształcenia w tym zakresie.
Dlatego PAA stworzyła tzw. mapę drogową fizyki?
Nie tylko dlatego. Ta mapa, stworzona przez Radę do spraw Atomistyki nazywa się "Strategią Rozwoju Atomistyki w Polsce" i pokazuje stan obecny polskiej atomistyki, plany na przyszłość i braki kadrowe. Nasza Agencja jedynie zredagowała ten dokument, a następnie przedstawiłem go w grudniu ubiegłego roku wicemin. Kurzydlowskiemu z MNiSW. Dodałem też do niego końcowy komentarz, miejscami krytyczny, w którym pokazuję mój osobisty pogląd na poruszane w dokumencie zagadnienia, na przykład ubolewam nad tym, iż w Polsce nie ma pewnych wyłącznie naszych specjalizacji, brakuje dużych urządzeń jądrowych. Wiem, że minister to przeczytał i że przekazał dokument Radzie Nauki. Natomiast co się dalej z tym dzieje - nie wiem. Ta fotografia atomistyki polskiej pozwoliła jednak przede wszystkim na pokazanie naszych osiągnięć w tej dziedzinie, które nie są małe. Zarówno w obszarze badań poznawczych, jak i w zastosowaniach. W zastosowaniach jesteśmy chyba dobrzy w medycynie, żeby dać tu tylko jeden przykład. Mamy prawie 100 klinik medycyny nuklearnej, poziom radioterapii jest wysoki, choć stale jest za mało tych ośrodków. Także i w tej dziedzinie jest wiele do zrobienia, w dodatku na akademiach medycznych nie ma specjalizacji onkologicznej i radioterapii. Byłem pionierem uruchomienia w Polsce od I roku specjalizacji fizyka medyczna na AGH, zatem znam problem fizyków medycznych zatrudnianych w służbie zdrowia, na szczęście coraz ściślej współpracujących z lekarzami. Mamy osiągnięcia w chemii radiacyjnej, fizyce plazmy, fizyce cząstek. Jednocześnie nasz dokument pokazuje, że rzeczywiście brak jest dostatecznego napływu nowych ludzi - na wszystkich kierunkach związanych z zagadnieniami jądrowymi maleje liczba studentów, doktorantów. A to dlatego, że mamy antyjądrowe nastawienie społeczeństwa (i jest to zjawisko nie tylko polskie), choć powoli to się zmienia.
Mimo to powstały dwa polskie konsorcja: Radioterapii Hadronowej oraz Wysokotemperaturowego Reaktora Jądrowego.
Byłem obecny przy pewnych dyskusjach nad ich tworzeniem natomiast nie wiem, czy rzeczywiście powstały. Konsorcja te mają dwa oblicza: krakowskie i warszawskie. Krakowski akcelerator AIC-144 o energii ok. 58 MeV, czyli z wiązką protonów na granicy energii potrzebnej do terapii hadronowej jest gotowy i można będzie wykorzystać go do leczenia nowotworów oka. Kraków ma ponadto plany rozwijania terapii hadronowej do wyższych energii, do leczenia innych typów nowotworów. I właśnie w tym celu dyskutowano nad powołaniem w Krakowie Centrum Cyklotronowego Bronowice PROTON. Jednocześnie w Warszawie dyskutowano o utworzeniu (w postaci konsorcjum kilku instytucji) Narodowego Centrum Terapii Hadronowej NCRH i zbudowanie w tym celu innego akceleratora. Taki ośrodek terapii hadronowej jest w stanie obsłużyć ok. 10 - 20 mln ludzi. Obecnie powstaje taki cyklotron w Bratysławie, który będzie wykorzystywany i na nasze potrzeby. W Polsce przydałby się więc podobny ośrodek, ale czy aż dwa? Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł. Chyba że będą miały zupełnie inne programy. Z kolei drugie konsorcjum, związane z reaktorem wysokotemperaturowym, też moim zdaniem jest dyskusyjne, jeśli chodzi o strategię. Bo nie wiadomo na razie co my chcemy robić. Tutaj historia jest już długa i ma wiele wątków. Po pierwsze, reaktory wysokotemperaturowe są bardzo interesujące z wielu powodów (swego czasu w Krakowie byliśmy bardzo aktywni w programach związanych z takimi reaktorami działającymi w Niemczech). Po drugie - Polska na węglu stoi, ale winniśmy mieć na uwadze wykorzystanie go nie tylko do spalania w kotłach, ale np. zgazowywanie czy upłynnianie. Również w połączeniu z eksploatacją otworową węgla. A do tego potrzebne jest ciepło wysokotemperaturowe, które – gdyby pochodziło z takiego reaktora – pozwoliłoby na zastosowanie technologii nie powodujących dodatkowych emisji dwutlenku węgla do atmosfery. Mamy takie zespoły, które tymi metodami się zajmują. Istnieje dostępna technologia takiego reaktora (obecnie budowanego w RPA), choć nie wszystko jest jeszcze dopracowane - prawdopodobnie reaktory wysokotemperaturowe w RPA będą uruchomione w 2013 r. Za budową takich reaktorów w Polsce wiele przemawia, pozwoliłyby na wykorzystanie „ciepła odpadowego” (będzie to gorący hel) właśnie do upłynniania czy zgazowywania węgla, a nawet do wydajnej (i czystej) produkcji wodoru (i tlenu). Możliwa zatem byłaby w Polsce synergia energetyki węglowej i jądrowej. To jest bardzo interesujące. Za takim pomysłem stoi wiele zespołów naukowych, dr hab. Ludwik Pieńkowski z Politechniki Warszawskiej zaproponował utworzenie w tym celu konsorcjum kilku jednostek. Wiodącą rolę będzie tu miało chyba AGH, żywo interesują się tym też karbochemicy ze Śląska. Należy niewątpliwie tu działać w celu wypracowania dobrych metod przeróbki chemicznej węgla, które winny być gotowe w chwili, kiedy powstanie dobra technologia reaktorów wysokotemperaturowych. Tymczasem Świerk chce budować swój (doświadczalny?) reaktor wysokotemperaturowy, inni mówią o polskiej produkcji paliwa jądrowego do takiego reaktora, co uważam za dosyć ryzykowne. Poza tym obawiam się, że „hałas” wokół budowy w Polsce – co w pełni popieram – reaktora (czy reaktorów) wysokotemperaturowego, zaszkodzi wchodzeniu Polski w program energetyki jądrowej. Polskie elektrownie jądrowe, w każdym razie te pierwsze, które winniśmy zacząć budować już za kilka lat, to winny być rozwiązania dobrze znane i sprawdzone, wykorzystujące tak zwane „reaktory generacji III”.
W komentarzu do "Strategii Rozwoju Atomistyki w Polsce" krytycznie wyraża się Pan nie tylko o braku młodych ludzi w atomistyce, zwłaszcza w fizyce jądrowej, ale i braku wizji badawczych w tej dziedzinie.
Warunkiem przyciągnięcia młodych ludzi do danej dziedziny jest właśnie istnienie wizji jej przyszłości. Po 1990 r. wysoki poziom badań utrzymały głównie zespoły prowadzące badania w ośrodkach zagranicznych lub w ramach międzynarodowych programów, bądź organizacji międzynarodowych, tam, gdzie było finansowanie zagraniczne i gdzie istniały (i istnieją) pasjonujące plany nowych programów i urządzeń badawczych. Znacznie gorzej było w badaniach finansowanych przez nas. A w obszarze badań stosowanych, zwłaszcza praktycznych zastosowaniach technik jądrowych, w tematach dotyczących energetyki jądrowej, nastąpił całkowity zastój. Warto tu przytoczyć liczby (podane przez instytuty naukowe, według mnie nieco zawyżone) pracowników naukowych, naukowo-technicznych i doktorantów w poszczególnych dziedzinach: na 2500 pracujących w atomistyce, tylko 110 osób zajmuje się fizyką jądrową, a energetyką jądrową - 50 osób! W obszarze poznawczym atomistyki też nie jest dobrze: żaden z polskich ośrodków nie planuje rozbudowy (u nas w kraju) jakiegokolwiek eksperymentu! Poza planami utworzenia w kopalni miedzi w Sieroszowicach Laboratorium SUN-lab do badań w zakresie astrofizyki i fizyki neutrin, z którego miałaby pożytek także fizyka jądrowa - nie ma żadnej inicjatywy. Ten brak ambitniejszych programów badawczych, eksperymentalnych i aparaturowych zastanawia. Także nasze zespoły fizyków i konstruktorów w programach akceleratorowych w ośrodkach zagranicznych nie są aktywne.
To w jaki sposób władze polityczne chcą rozwijać energetykę jądrową?
Mówiłem o badaniach, nie o energetyce jądrowej. Na razie nie ma w tej sprawie konkretnej decyzji, ponadto obecnie żaden z polskich ośrodków nie jest w wystarczającym stopniu przygotowany do prowadzenia prac naukowych i rozwojowych na potrzeby energetyki jądrowej. Poza nielicznymi wyjątkami, nie ma obecnie programów badawczych mających na celu wsparcie przygotowania przyszłych operatorów elektrowni czy – co jest niezwykle ważne - inspektorów dozoru jądrowego, w zakresie analiz reżimu pracy elektrowni i bezpiecznej ich eksploatacji. W 1999 r. zakończono pierwszy etap prac dotyczących przyszłego składowania wypalonego paliwa i odpadów wysokoaktywnych. Od tego czasu nie podjęto żadnych proponowanych wówczas prac terenowych i budowy podziemnego laboratorium. Jesteśmy zatem mocno zapóźnieni w tej dziedzinie. Potrzeba posiadania takich składowisk jest niezależna od programu energetyki jądrowej, ale podjęcie decyzji o rozwoju w kraju energetyki jądrowej spowodowałaby nie tylko ożywienie tych prac, ale i badań na jej potrzeby, poza tym pociągnęłoby ze sobą postęp w innych obszarach atomistyki, np. w technikach radiacyjnych i analitycznych na potrzeby medycyny, przemysłu czy ochrony środowiska. To z kolei spowodowałoby większe zainteresowanie młodych ludzi studiami na kierunkach związanych z fizyką i chemią jądrową.
Dziękuję za rozmowę.
Sprawy Nauki
wstecz Podziel się ze znajomymi