Naukowcy z University of Sherbrooke (Kanada) przeprowadzili badania nad otyłymi mężczyznami mającymi problemy z płodnością. W przypadku 65 par, które trafiły do kliniki leczenia niepłodności, mężczyzn wysłano na trwające przez rok cotygodniowe szkolenia dotyczące odżywiania oraz aktywności fizycznej. Okazało się, że w ciążę zaszły partnerki tych mężczyzn, którzy najbardziej stracili na wadze.

Schudnięcie jest od dawna zalecane kobietom pragnącym zajść w ciążę. Specjaliści podejrzewali, że otyłość może szkodzić także męskiej płodności.

Nadmiar tkanki tłuszczowej u mężczyzn może zakłócić równowagę hormonalną, co z kolei wpływa na liczbę plemników. Biorący udział w badaniach dr Jean-Patrice Baillargeon uważa, że otyłość może bezpośrednio wpływać na liczebność plemników, ale także na ich jakość, nieco zmieniając właściwości DNA. Jak dodaje, odchudzanie powinni rozważyć zarówno mężczyźni starający się o dziecko, jak i kobiety.

Z kolei zespół z University of Montreal prowadził badania nad 12 mężczyznami z hipogonadyzmem hipogonadotropowym – formą niepłodności spowodowaną przez ujemny wpływ otyłości na jądra. Raz w tygodniu podawano im 2,5 miligrama letrozolu – leku stosowanego u kobiet chorych na raka piersi oraz cierpiących na niepłodność. Letrozol to niesteroidowy inhibitor aromatazy – enzymu przekształcającego testosteron w estrogen (reakcja ta zachodzi w tkance tłuszczowej).

Dwaj z badanych mężczyzn zostali ojcami zdrowych dzieci, choć wcześniej byli niepłodni co najmniej przez trzy lata. U większości pozostałych pacjentów poziom testosteronu wzrósł do normalnych wartości, natomiast poziom estrogenów spadł.

Jak zaznaczają eksperci, oba odkrycia mogą być obiecującą (i tańszą) alternatywą dla zapłodnienia in vitro – zwłaszcza że dotychczas niemal nie było sposobów na poprawienie jakości plemników. Zaznaczają jednak, że nie wszystkim niepłodnym mężczyznom da się pomóc w ten sposób.